Cytat
W obecnym systemie monetarnym oszczędności całego życia mogą zniknąć w mgnieniu oka.
Larry Parks
Statystyki
Uaktualnienie: 12.04.2020
Jeżeli polubiłeś tę stronę,
wypełnij, proszę, formularz.

Finanse zdrowe i skuteczne

Podatki w świetle Kredytu Społecznego

Czy w systemie finansowym Kredytu Społecznego istniałyby jeszcze podatki?

Oto pytanie sformułowane w stylu obecnego systemu finansowego. Aby na nie odpowiedzieć i być zrozumianym, trzeba rozumować w stylu Kredytu Społecznego, to znaczy najpierw w słowach realnych, a nie wprost w terminach pieniężnych. Po podaniu odpowiedzi w słowach realnych, dopasowuje się do nich finanse, jak w każdym innym aspekcie ekonomii kredytowej.

Podajmy najpierw teksty samego mistrza, Douglasa.

Obecny sposób opodatkowania jest wadliwy, jak obecny sposób finansowy, sprzeczny z rzeczywistością ekonomiczną; jest złodziejski, będąc na służbie centralizacji skupionej w rękach potentatów finansowych i Państwa. Douglas wypowiedział się na ten temat na konferencji, którą odbył w lutym 1926 w Westminster i potem odtworzył w Warning Democracy, strona 61, wydanie [z roku] 1934:

Nowoczesne podatki są zalegalizowaną kradzieżą. Pozostają kradzieżą nawet wtedy, gdy dokonuje się jej za pośrednictwem demokracji politycznej, która, za swój udział, otrzymuje nieznaczną część zdobyczy. Nie przypuszczam jednak, by kradzież była jej głównym celem. Sądzę, że jest to raczej dążenie do jakiegoś celu. Wydaje mi się, że celem tym jest doprowadzenie do socjalizmu. Ekonomiści w rodzaju tych, jakich kształtuje Szkoła Ekonomiczna w Londynie, wbijają promotorom socjalizmu do głowy, że można osiągnąć ustrój, w którym upatrują swoje szczęście przyspieszając kradzież własności przez podatki.

I w Social Credit, na str. 105 wydania z roku 1937, Douglas pisze:

Obecne finanse i podatki są to tylko zręcznie pomyślane środki na skoncentrowanie władzy finansowej.

Na str. 150 tego samego dzieła Social Credit:

Głównym dążeniem tej procedury (opodatkowania) jest możliwie w największym stopniu skupić kontrolę kredytu w wielkich instytucjach, przede wszystkim w wielkich bankach i towarzystwach ubezpieczeniowych.

A więc Douglas stanowczo potępia system podatków, jaki mamy obecnie.

Jednakże w Warming Democracy, na str. 175, Douglas pisze:

Jest zrozumiałe, że podatki — w obecnej formie — są niepotrzebnymi, nieskutecznymi i upokarzającymi środkami na osiągnięcie ostentacyjnie głoszonego celu. Ale pomimo to pewna forma opodatkowania jest nieunikniona, dopóki muszą istnieć obok siebie usługi publiczne i produkcja na potrzeby prywatne. Usługi publiczne wymagają pewnej ilości dóbr oraz pracy; mechanizm, za pomocą którego te dobra i ta praca są przenoszone z sektora prywatnego do sektora publicznego, stanowi — w istocie — pewną formą opodatkowania.

Ach! Czy ten cytat nie zaprzecza poprzednim cytatom Douglasa?

W żadnym wypadku, jeśli się zważy na słowa, jakimi się Douglas posługuje, jak również na argumenty, których używa na poparcie swoich tez.

„Zalegalizowaną kradzieżą” Douglas nazywa obecną formę opodatkowania, tę, która zabiera pieniądze jednostkom, aby zaspokoić wymagania systemu finansowego i uzasadnić jego celowość. Podczas gdy „pewna forma opodatkowania”, którą Douglas uważa za nieuniknioną, jest mechanizmem istniejącym nie po to, żeby zabierać pieniądze jednostkom, ale po to — jak mówi — żeby przekazywać z sektora prywatnego do sektora publicznego rzeczy i pracę konieczne do zaspokojenia publicznych potrzeb wspólnoty. To już nie jest przemawianie w terminach mitu finansowego, lecz w słowach realnych.

Czy zechcecie ten punkt trochę wyjaśnić?

Gdy rząd zleca budowę, powiedzmy, drogi albo części drogi, czy to ogranicza lub zmniejsza, choćby w najmniejszym stopniu, produkcję mleka, masła, jarzyn, odzieży, butów lub innych dóbr konsumpcyjnych? Czy też przeciwnie, produkcja ta nie ulega ożywieniu wskutek tego, że wynagrodzenia wypłacane robotnikom zatrudnionym przy budowie drogi wpływają pobudzająco na sprzedaż tych dóbr konsumpcyjnych?

Otóż w obecnym systemie rząd nakłada podatki, aby opłacić robotników budujących drogę. Pieniądze, za pomocą których można by kupić dobra konsumpcyjne, zabiera na opłacenie budowy drogi.

Ten system nie zgadza się z rzeczywistością. Jeżeli kraj jest w stanie produkować jednocześnie dobra sektora prywatnego i dobra sektora publicznego, system finansowy powinien dostarczyć pieniędzy na opłacenie dóbr obu sektorów. Nie ma żadnego powodu, żeby obniżać poziom życia prywatnego na rzecz poziomu życia publicznego, gdy produkcja kraju może zasilać oba.

W kredytowym systemie finansowym pieniądz napływałby automatycznie dla sfinansowania całej produkcji fizycznie możliwej, której ludność się domaga, czy chodzi o produkcję prywatną, czy jak to poprzednio wytłumaczyliśmy w odniesieniu do sektora publicznego, biorąc za przykład budowę mostu.

Czy to z powodu obecnego systemu finansowania robót publicznych Douglas nazywa podatki „zalegalizowaną kradzieżą”?

Jest to oczywisty przypadek kradzieży, którą można usprawiedliwić tylko szaleństwem. Kanadyjski organ Kredytu Społecznego, czasopismo „Vers Demain”, z dnia 15 kwietnia 1964, wypowiedział się na ten temat następująco:

Gdy ludność kraju jest zdolna dostarczać jednocześnie dobra prywatne i dobra publiczne, trzeba być szaleńcem albo złodziejem, aby jednostkom odbierać prawo do produkcji prywatnej pod pretekstem umożliwienia produkcji publicznej.

Lecz są inne wypadki, w których podatki stanowią nieuzasadnioną, choć zalegalizowaną grabież. Między innymi następujące:

  • Wszystko, co podatki ujmują jednostkom z siły nabywczej, podczas gdy zaoferowana produkcja czeka na kupujących;
  • Wszystko, co rząd zabiera pod postacią podatków, aby zająć się czynnościami, które powinien zlecić osobom, rodzinom, ciałom pośredniczącym. I tutaj kradzież wzrasta w miarę, jak rząd częściej się wtrąca. Rząd wprawdzie podaje zawsze jako powód — niewydolność finansową osób, rodzin, miejscowych ciał publicznych. Jego działalność w takich wypadkach powinna zmierzać do usunięcia tej finansowej niewydolności, jak by to zrobił kredytowy system finansowy.

Lecz w ostatnim cytacie Douglasa, jaki Pan przytoczył, jest wzmianka o „pewnej formie opodatkowania” potrzebnej do tego, aby dobra i prace przenieść z produkcji prywatnej do produkcji publicznej, i Pan powiedział, że nie stanowi to koniecznie przelewu pieniężnego. A więc jak Pan tę rzecz pojmuje?

Najpierw rozumiem ją w terminach realnych; jeśli chodzi o odbicie się jej w finansach, może ono przybierać różne formy. Postaram się to wytłumaczyć.

Przy budowie mostu — przykład wzięty z projektu publicznego — wskutek decyzji rządu, podjętej z przyzwoleniem przedstawicieli narodu, część zdolności produkcyjnej kraju zostaje przesunięta do sektora publicznego. I wynikająca z tego wielkość produkcji dóbr konsumpcyjnych będzie miała wpływ na poziom życia ludności.

Czy chodzi o dobra prywatne, czy o dobra publiczne, ludność może otrzymać z pewnością tylko to, co zostało wyprodukowane. Jeżeli obywatele, przez swoich reprezentantów, domagają się od rządu tak wielkiej ilości dóbr publicznych, że to wpłynie na zmniejszenie się produkcji dóbr prywatnych, będzie się musiał wskutek tego obniżyć poziom ich życia prywatnego, nawet jeśli w większym stopniu korzystają z dóbr publicznych. Nie jest to zagadnienie finansowe, ale zagadnienie realnego bogactwa.

A jak ta rzeczywista sytuacja odzwierciedli się w finansach? Przez zmniejszenie się siły nabywczej, gdyż nie można kupować tego, co nie istnieje. I to zmniejszenie się siły nabywczej — w systemie finansowym Kredytu Społecznego — wstawiłoby się matematycznie do mechanizmu ceny uregulowanej i wyrównanej. To właśnie by stanowiło „pewną formę opodatkowania”, związaną z przekazaniem z sektora prywatnego do sektora publicznego pewnej części zdolności produkcyjnej kraju.

Całkowitą podwyżkę cen pochodzącą z tego wyrównania, dałoby się doskonale usprawiedliwić. Nie byłaby wynikiem spekulacji, ani wyzysku, gdyż wszystko zostałoby uregulowane w zależności od stosunku konsumpcji do produkcji. Podwyżka cen oznaczałaby zmniejszenie produkcji na potrzeby prywatne. Ludność byłaby stale tego świadoma; jeżeli by uznała, że ciężar jest za wielki, prosiłaby rząd, by powściągnął swoją działalność w sektorze publicznym.

Nie mamy pretensji do tego, by tylko tę wyżej wspomnianą „pewną formę opodatkowania” można było zrozumieć. Istota rzeczy polega na tym, żeby aspekt finansowy dokładnie odzwierciedlał rzeczywistość. Jeśli chodzi o wybór metod, jest to kwestia wykonalności, liczącej się z okolicznościami i doświadczeniem, byle tylko trzymać się zasad.

Czy to wszystko ma oznaczać, że w kredytowym systemie finansowym nie trzeba by już nic płacić rządom ani magistratom, ani komisjom szkolnym i innym ciałom publicznym i że nowy pieniądz byłby użyty do zaspokojenia wszystkich potrzeb?

Należy poczynić rozróżnienia. Owszem powiedzieliśmy, że nowa produkcja powinna być sfinansowana za pomocą nowych kredytów, ale dodaliśmy, że trzeba płacić za nią w miarę jej konsumpcji. Na przykład jeżeli się ocenia, że szkoła zbudowana za pomocą nowych kredytów powinna przetrwać co najmniej dwadzieścia lat, korzystająca z niej ludność powinna płacić za nią rocznie dwudziestą część jej wartości. Wytłumaczyliśmy to w przypadku mostu.

To już nie jest podatkiem–kradzieżą: płacimy za to, co zużywamy. Jest to tak naturalne, jak płacenie krawcowi za ubranie lub piekarzowi za chleb.

To samo odnosi się do usług publicznych, ustanowionych po to, aby jednostki czy rodziny mogły korzystać z usług, które byłyby bardziej kłopotliwe, gdyby osoby lub rodziny same musiały się o nie troszczyć.

Weźmy na przykład usługę dostarczania wody albo usługę wywożenia śmieci. Gdyby każda rodzina musiała sama chodzić po wodę do jeziora lub rzeki, albo płacić za jej przynoszenie, musiałaby poświęcić na to czas, trud lub pieniądze. To samo odnosi się do wywożenia śmieci na śmietnisko lub zlecenie tego komuś innemu.

Jeśli chodzi o naukę: matka często nie ma czasu na uczenie swoich dzieci, nawet gdy posiada do tego odpowiednie przygotowanie. Zupełnie nie można liczyć na to, że każdej rodzinie z osobna uda się znaleźć i zatrudnić odpowiedniego nauczyciela. Natomiast jeśli 20, 30, 100 rodzin wspólnie się zdecyduje na zaangażowanie personelu kompetentnego do uczenia swoich dzieci, z pewnością będzie to dla każdej z tych rodzin mniej kosztowne.

Czy trzeba nazwać podatkiem to, co każda z tych rodzin będzie musiała zapłacić? Być może — gdyż jest to słowo obiegowe; ale w rzeczywistości to już nie jest podatek, ale na przykład jak pieniądz wypłacony lekarzowi jako honorarium za leczenie któregoś z członków rodziny albo szewcowi za reperację butów.

A więc jaka jest różnica, jeśli chodzi o podatki, pomiędzy tym, co jest obecnie, a tym, czego możemy oczekiwać od systemu finansowego Kredytu Społecznego?

Ogromna różnica. Najpierw, jak już o tym mówiliśmy, rozwój kraju byłby finansowany za pomocą nowych kredytów, a nie za pomocą podatków. Płaciłoby się tylko za konsumpcję, zużycie, a nie za produkcję. Nie wlekłoby się za sobą długów publicznych, matematycznie niespłacalnych, na których pokrycie obraca się rokrocznie wielką część dochodów z podatków.

Tym bardziej nie musiałoby się już płacić podatków na utrzymanie urzędników państwowych zajmujących się czynnościami, w których mogą ich zastąpić jednostki i rodziny. Jednostki i rodziny nie byłyby już niewypłacalne, tak jak dzisiaj, wskutek czego rządy czują się zachęcone do zastępowania ich w podejmowaniu spraw.

Nie musiałoby się za pomocą podatków zasilać coraz bardziej rosnące fundusze państwowych instytucji ubezpieczeń społecznych, ponieważ wszyscy obywatele, jako współdziedzice i współwłaściciele wspólnego kapitału, znaleźliby bezwarunkowe zabezpieczenie ekonomiczne w dywidendzie społecznej związanej z regulacją cen.

Następnie, ponieważ wszystkie możliwości fizyczne wynikałyby z samego faktu możliwości finansowych, ludność byłaby zbiorowo zdolna do zapłacenia za wszystko, co kraj może dostarczyć, zarówno w postaci produkcji publicznej, jak w postaci produkcji prywatnej. A więc płacenie za usługi publiczne już by nie stanowiło, tak jak dzisiaj, ciężaru i przeszkody w otrzymywaniu dóbr sektora prywatnego.

W systemie Kredytu Społecznego traktuje się wszystkich obywateli jako akcjonariuszy uprawnionych do dywidendy z krajowej produkcji. Również jako akcjonariuszy informowano by ich okresowo o rachunkowości krajowej, nieskończenie prostszej, bardziej zrozumiałej, od komplikacji obecnego systemu. A więc mogliby, jak wyżej powiedzieliśmy, interweniować u wybranych przez siebie przedstawicieli w wypadku, gdyby woleli, aby krajowa produkcja była w większym stopniu nastawiona na zaspokojenie potrzeb prywatnych.

Zresztą dochód zapewniony każdej osobie, aż do osiągnięcia, przynajmniej z początku, poziomu minimum biologicznego, a po niedługim czasie — poziomu minimum cywilizacyjnego, stanowiłby dla wszystkich środek na przekazywanie zdolności produkcyjnej własnych zleceń.

W perspektywie świata kredytowego trzeba patrzeć na wszystko pod kątem widzenia rzeczywistości. Poziom życia nie zależałby już od systemu finansowego, ale od produkcji zrealizowanej lub dającej się zrealizować na żądanie. Finanse byłyby potrzebne jedynie do naoliwienia mechanizmu produkcji przez producenta i do zapewnienia konsumentowi swobody wyboru.

W jaki sposób ludność płaciłaby za usługi publiczne?

Formy te należy określić w zależności od usług, w zależności od tego, czy z tych usług korzysta cała ludność, czy tylko ludność pod pewnymi szerokościami geograficznymi, w zależności od tego, co — po wypróbowaniu — okaże się najpraktyczniejsze. Ale trzeba unikać tego, co pod pozorem skuteczności wyrządza ludziom krzywdę, której nie można usprawiedliwić żadnym celem finansowym.

Za niektóre usługi publiczne mogą nadal, tak jak dziś, płacić tylko ci, którzy z nich korzystają. Tak jest w wypadku służby pocztowej: kto chce z niej skorzystać, płaci za nią, kupując znaczki pocztowe. Następnie jest tak w przypadku niektórych dróg szybkiej komunikacji, jak autostrady — chociaż w ustroju Kredytu Społecznego wiele opłat drogowych powinno być zniesionych lub krócej trwać, wobec nowych środków na finansowania nowych projektów publicznych.

Z innych usług publicznych korzystają wszyscy obywatele bez różnicy, w jakiejkolwiek części kraju by się znajdowali. Jest tak w wypadku zwykłych dróg. Jest też tak w wypadku bezpieczeństwa narodowego, pod którym trzeba rozumieć obronę kraju przed wszelką możliwą agresją, wymagającą utrzymywania wystarczającej armii, a w razie ataku — działań militarnych. Ponadto jest tak w odniesieniu do administracji kraju, koniecznej do utrzymania ustalonego porządku społecznego. Wszyscy korzystają z niego na równi. Wydaje się nam, że najprostszym środkiem na uzyskanie za to wszystko opłaty byłoby użycie kredytu narodowego pobieranego od ludności za pomocą mechanizmu regulacji cen.

Ale niektóre usługi publiczne są dostępne tylko dla części wspólnoty, jak usługi wodociągów, ścieków i inne, z których wsie nie korzystają w takiej samej mierze jak miasta. Byłoby więc niesprawiedliwością kazać płacić za nie za pomocą wyrównania cen, którego koszty ponoszą wszyscy kupujący, zarówno ci ze wsi, jak i ci z miasta. W tych wypadkach zarządy miejskie, które się o te usługi starają, powinny ściągać za nie opłaty z podlegającej im ludności.

W ogólności można powiedzieć, że koszty usług powinni ponosić ci, którzy mają możność z nich korzystać. Jeżeli chodzi o wybór najlepszej metody, Douglas wypowiedział się na temat w Warning Democracy (wyd. [z roku] 1934, str. 176) następująco:

Podobnie jak są teoretycznie dwa sposoby rozdziału bogactwa społecznego, które nazywamy kredytem publicznym, czy to przez przelew pieniędzy (dywidendę), czy też przez powszechną obniżkę cen, przy czym wybór między tymi dwiema metodami jest zagadnieniem wykonalności, a już nie kwestią zasad — podobnie w dwojaki sposób można wpłynąć na przesunięcie dóbr i usług z sektora prywatnego do służby publicznej: metodą bezpośrednią i metodą pośrednią. Interesujące jest spostrzeżenie, że istnieje skłonność do posługiwania się metodą bezpośrednią, z jej surowością, komplikacjami, niesprawiedliwością. Byłoby proste i zarazem praktyczne zlikwidowanie wszystkich podatków w Wielkiej Brytanii, przez wprowadzenie na ich miejsce zwykłego podatku od sprzedaży artykułów różnego asortymentu. Pomijając wszystkie inne względy, sposób ten pozwoliłby na stworzenie gospodarki administracyjnej, przewyższającej w znacznym stopniu wszystko, cokolwiek można sobie wyobrazić w granicach obecnie istniejącego systemu finansowego.

Podatki bezpośrednie są to sumy ściągane wprost z jednostek, jak podatek dochodowy, podatki per capita, tam gdzie istnieją, podatki spadkowe, podatki od własności (podatki gruntowe) itd.

A więc Douglas daje pierwszeństwo podatkom od sprzedaży, które wpływałyby na ceny. W systemie Kredytu Społecznego łączyłoby się to z regulacją cen, które ma płacić konsument. Metoda ta doskonale odpowiadałaby przynajmniej płaceniu za roboty publiczne, zaoferowane całemu społeczeństwu, jak to poprzednio uwypukliliśmy.

Ale czy ten sposób płacenia za roboty publiczne jest usprawiedliwiony, skoro muszą płacić wszyscy, nawet ludzie o niewielkich dochodach, i rodziny, które z powodu licznego potomstwa muszą więcej kupować?

Stawiając taki zarzut zapomina się, że nawet w obecnym systemie ceny są jednakowe dla wszystkich, dla biednych i dla bogatych.

Przede wszystkim zapomina się, że w systemie finansowym Kredytu Społecznego, każdy ma zapewniony dochód niezależnie od wieku, dzięki dywidendzie społecznej przywiązanej do osoby, a nie do zatrudnienia, tak że rodzina otrzymuje tyle dywidend, ile liczy osób. Następnie ta dywidenda powinna stanowić sumę wystarczającą, żeby — nawet jeśli się wliczy ceny usług publicznych do cen wyrobów konsumpcyjnych — każdy mógł się postarać przynajmniej o rzeczy niezbędne, w kraju, który jest w stanie dostarczyć dla wszystkich, ponad to, co jest konieczne. Hierarchia potrzeb domaga się, żeby pierwszym żądaniem stawianym zdolności produkcyjnej kraju było zaspokojenie potrzeb istotnych dla wszystkich.

Bogaty kupuje zresztą zazwyczaj, o ile nie zawsze, więcej niż ubogi; a więc przy proponowanej metodzie nie wprost, musiałby on w większej części niż ubogi pokrywać koszty robót publicznych. Słuszny jest tylko taki układ, gdy ten, kto w największej mierze korzysta z bogactwa narodowego, ponosi największą część jego kosztów.

Podatek zawarty w cenach ma również, przypatrzywszy się temu bliżej, mniej dyktatorski charakter niż podatek od dochodu albo podatek od własności. Na ten punkt zwrócił szczególną uwagę mistrz, Douglas. Jeżeli chcecie płacić mniej podatków zawartych w cenach, zawsze możecie zdecydować się na kupowanie mniejszej ilości, możecie zadowolić się mniej wygórowanym poziomem życia. Podczas gdy podatek od dochodu albo podatek gruntowy obowiązuje, nawet gdy ze swego dochodu lub własności nie macie szczególnych korzyści.




Podatek najbardziej niesprawiedliwy

Nadarzałaby się tutaj okazja powiedzieć coś niecoś o podatku gruntowym, szczególnie gdy dotyczy mieszkania rodziny. Jest on źródłem masy zła.

Dom rodzinny jest mieszkaniem, a nie fontanną pieniędzy: dlaczego domagać się od rodziny pieniędzy, które nie wytryskują ze ścian albo z dachu jej domu?

Oznacza to zniechęcenie do statusu właściciela, co zmierza ku komunizmowi.

Często rodzina popada w trwogę obawiając się, że może się ją wyrzuci na ulicę, skoro nie jest w stanie zapłacić pieniędzy, których nie ma, chociaż ograniczała się przez wiele miesięcy, byle móc zebrać sumę potrzebną na komorne.

Można przypuszczać, że jeżeli ta forma opodatkowania rozpowszechniła się więcej niż inne, to dlatego, że pozwala władzom nakładającym podatki na ukaranie tych, którzy nie płacą, przez wystawienie na sprzedaż ich własności. To znaczy, że pieniądz uważa się za ważniejszy od ludzi.

Naszym zdaniem podatek gruntowy jest najbardziej niesprawiedliwy z podatków, który powinien zniknąć i to w pierwszej kolejności.

Na zakończenie tej rozprawy o podatkach powtórzmy, że w systemie finansowym Kredytu Społecznego nie ma, właściwie, podatków. Są opłaty za otrzymane usługi, zarówno publiczne jak i prywatne. W każdym razie ludność kraju byłaby zaopatrzona w środki płatnicze, żeby móc zapłacić ceny tego wszystkiego, co się jej oferuje celem zaspokojenia potrzeb zarówno publicznych, jak prywatnych.